MBA
MBA czyli inwestycja z głową

Od 7,5 tys. zł (Uniwersytet Łódzki z Uniwersytetem Jean Moulin) do blisko 65 tys. zł (CEMBA na SGH i WIEMBA na UW) musi wydać menedżer, który zapragnie ponownie zasiąść w uczelnianych ławach i dołączyć do liczącego już 10 tys. osób (według danych Polish Open University) grona polskich absolwentów MBA. Między tymi cenowymi biegunami znajduje się oczywiście uczelniany peleton, czyli szkoły, w których za studia zapłacimy około 30 tys. złotych.
Dobre szkoły - wysokie wymagania
Na rynku można znaleźć około 50 programów z trzema literami w nazwie, a w gąszczu ofert gubią się nie tylko kandydaci, ale i pracodawcy. Nietrudno znaleźć „wyroby czekoladopodobne”: studia „typu MBA” czy „oparte na strukturze MBA”. W wypadku markowych studiów czasami trudno na pierwszy rzut oka określić, czy renomowana szkoła jest tylko patronem danego programu, czy w praktyce go współrealizuje. Czy przy takiej mieszance znaczenie dyplomu się nie dewaluuje?
– są bardzo dobre auta, dobre, słabe oraz beznadziejne, i każde z nich znajdzie swojego amatora; z programami MBA jest bardzo podobnie – tłumaczy prof. Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania, które prowadzi Warsaw-Illinois Executive MBA. – Zapotrzebowanie na słabe programy zgłaszają ludzie, którzy nie chcą dużo zapłacić i boją się wysokich wymagań. Im także bardziej zależy na dyplomie niż na wiedzy. Rynek bardzo dobrych i dobrych programów jest mniejszy, lecz znacznie lepszy.
– To, kogo się akceptuje na studia MBA, ma ogromne znaczenie: bardzo dobrzy uczestnicy tworzą bowiem pierwszorzędny program, natomiast słabsi studenci - trzeciorzędny – mówi, z perspektywy blisko 20 lat doświadczeń, profesor Obłój.
Nic więc dziwnego, że dostać się w szeregi studentów WIEMBA czy CEMBA nie jest łatwo. W zestawieniu szkół biznesowych rzeczywiście widać ciekawą zależność. Wysokie wymagania wobec kandydatów, na przykład w kwestii stażu na stanowiskach kierowniczych, z reguły stawiają im właśnie te droższe i uchodzące za najbardziej prestiżowe programy: WIEMBA (minimum trzy lata) czy CEMBA (cztery lata). Wspomniany program Uniwersytetu Łódzkiego jako jedyny w naszym zestawieniu nie stawia wymagań dotyczących praktyki.
Tymczasem doświadczenie menedżerskie okazuje się ważne, właściwie – przesądzające o sensowności podjęcia tego typu studiów. Mówią o tym nie tylko organizatorzy najlepszych zajęć, ale i sami absolwenci.
– Trzy lata oznaczają pewne doświadczenia i wiedzę, dzięki którym jesteś cennym uczestnikiem grupy: możesz coś sam wnieść i sam więcej się nauczyć – przekonuje prof. Krzysztof Obłój.
Jego zdaniem, po upływie „przepisowych” trzech lat każdy moment jest dobry na podjęcie studiów MBA, zwłaszcza wtedy, gdy menedżer chce w swojej karierze lub w swoim życiu przełożyć zwrotnicę, nadać im nowy impuls.
– To wcale nie musi oznaczać kariery korporacyjnej – zwraca uwagę prof. Obłój i opowiada o jednym z absolwentów swojego programu, z wykształcenia architekcie, który po studiach MBA zakończył przygodę z korporacją. Wyjechał do Azerbejdżanu i podjął pracę w fundacji, która pomaga samorządom lokalnym i organizacjom pozarządowym. – Jego misją stało się zbudowanie i wzmocnienie zalążków grup społecznych oraz uruchamianie lokalnych przedsięwzięć, poprzez finansowanie tak zwanych mikroprojektów w dziedzinie infrastruktury społecznej. Budował szkoły, kliniki medyczne, systemy irygacyjne, podstacje elektryczne, drogi, ale był też jeden cmentarz i kilka domów kultury.
Nie tylko MBA |
MBA to niejedyny skrót, który robi wrażenie w CV menedżera. W branży finansowej cenione są certyfikaty ACCA i CFA, których niebagatelnym atutem na rynku pracy jest porównywalność dyplomów. W Polsce posiada je jeszcze stosunkowo niewielu menedżerów, chociaż jak wskazują wyniki przeprowadzonej wśród nich ankiety, 94 proc. uważa, że uzyskanie certyfikatu poprawiło ich pozycję na rynku pracy. |
W Polsce czy zagranicą
Ludzie biznesu są gotowi płacić dużo za jakość i renomę programu. Zwłaszcza że studia to wyrzeczenia nie tylko finansowe, ale i fizyczne: dwa lata wyjęte z życia prywatnego, niejedna nieprzespana noc, niemały stres. Skoro to rewolucja w życiu menedżera, naturalne wydaje się pytanie, czy nie lepiej spędzić ten czas na którejś z najlepszych światowych uczelni.
Przedstawiciele amerykańskich szkól nie mają co do tego żadnych wątpliwości:
– Dla menedżera, który planuje międzynarodową karierę, globalna perspektywa ma kluczowe znaczenie – przekonuje David Besanko, dziekan w Kellogg School of Management. Czy UW, SGH lub inne polskie uczelnie mogą w ogóle konkurować z Harvardem, Whartonem, Kelloggiem na innych polach niż cena trzy-, pięciokrotnie niższa? Profesor Robert Karaszewski, opiekun Executive MBA na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, uważa, że wybór ścieżki edukacyjnej zależy od priorytetów menedżera:
– Chcesz żyć i pracować w Polsce, a nie masz wykształcenia ekonomicznego lub ukończyłeś studia przed piętnastu laty, rozwiązaniem jest renomowany program w kraju. Odświeżysz lub pogłębisz wiedzę, poznasz nowy punkt widzenia, a przede wszystkim – poszerzysz kontakty. Z kolei osoby, które chcą podbijać świat i mają „wolne” 150 tys. dol., powinny, jego zdaniem, zasmakować Harvardu, Kellogga, Northwestern University czy GSB University of Chicago, ponieważ to gwarancja znakomitych kontaktów i wiedzy najwyższej próby.
– Marzy ci się podbój Chin czy Indii – spróbuj poszukać programu amerykańskiego, który jest realizowany w tych państwach, i pakuj walizki – zachęca.
- Lecz w życiu zawsze jest coś za coś – przypomina prof. Obłój. Wartość dyplomów wspomnianych uczelni, jak również sieci ich absolwentów, jest bardzo wysoka, ale głównie w globalnym świecie. To oznacza wybór kariery w korporacji międzynarodowej i życie eksperta – menedżera transferowanego z jednego kraju do drugiego.
– Jeśli ktoś ma trochę inne życiowe priorytety, ukończenie bardzo dobrego, wymagającego programu w Polsce jest zupełnie wystarczające do tego, aby realizować się w kraju – mówi prof. Obłój i przywołuje przykłady swoich absolwentów: Marka Sowy (prezes Agory) i Waldka Kubiaka (jeden z wiceprezesów światowego Johnson & Johnson).
Jak podsumowuje profesor, bardzo dobry, polski program nie tylko daje wiedzę czy umiejętność walki o swoją pozycję w każdej firmie, ale i sieć kontaktów – tu, na miejscu, a nie na przykład wśród menedżerów w Indiach czy na Bliskim Wschodzie.

Na ten sam temat:
Tego samego autora:
- 10 elementów skutecznej kariery | 11-02-2009
- Philippe Santoni, prezes Sygma Bank Polska | 07-10-2008
- Zarobki top menedżerów | 01-10-2008
- Metodologia rankingu efektywności... | 01-10-2008
- Drodzy i nieefektywni - Ranking... | 29-09-2008
- Tani i nieefektywni - Ranking... | 29-09-2008
r e k l a m a

Finansowe rady dla nie finansistów: w co inwestować, jak wybrać ubezpieczenia z najwyższej półki i oferty private bankingu.
- Podróżujący służbowo Polacy chcą... | 06-10-2015
- Raport Płacowy Antal - Wynagrodzenie... | 23-07-2015
- Dolar dzisiaj osiągnął rekordowy od... | 10-03-2015

Czym jeżdżą polscy menedżerowie.
- Samochód służbowy jako... | 11-12-2014
- Niebanalne auto dla ambitnego... | 18-10-2013
- Audi Q7 - lifting i zmodyfikowane... | 19-05-2013
- O nas |
- Kontakt |
- Reklama |
- Biuro prasowe |
- Partnerzy |
- Regulamin |
- Mapa serwisu |
- Zgłoś błąd |
- Polityka prywatności |
- RSS |
- na górę strony ^
- Copyright ©JOBS.PL SA 2008-2013 Wszelkie prawa zastrzeżone.
- projekt i wykonanie: agencja interaktywna .apeiro